Szkocja była w moim sercu od bardzo dawna. Podróż w te rejony odkładałam jednak długo. Zdecydowanie za długo. Przyszedł wreszcie jednak ten moment, kiedy stwierdziłam: dość czekania, trzeba ruszać. I tak zarezerwowałam bilety do Edynburga na początek grudnia 2022. Na serial Outlander trafiłam szukając informacji o tym, co warto zobaczyć w Szkocji w krótkim czasie. Chciałam by było to coś, co będzie mi się kojarzyło z tym krajem. Na samo zwiedzanie miała tylko 2 pełne dni. Bardzo trudno było wybrać to, co chciałabym robić, jednocześnie wyciskając z tego jak najwięcej dla siebie i dla Ciebie.
Pragnienie lepszego poznania Szkocji i tego, co ten kraj łączyło z Anglią, chodziła mi po głowie od dawna. Nie przypuszczałam jednak, że fakty historyczne tak bardzo mnie dotkną, tak bardzo je poczuję. A już na pewno nie przypuszczałam, że to, czego doświadczę podczas oglądania serialu, zmieni moje postrzeganie i podejście do historii i teraźniejszości.
Co z tym Outlanderem?
Wiedziałam, że Szkocja słynie z pięknych terenów, z gór, wzgórz i surowości, które warto zobaczyć, nawet w krótkim czasie. W końcu plan na West Highland Way nie wziął się znikąd.
Rejon Highlands miałam w sercu już bardzo długo. Postanowiłam jednak nie czekać do wiosny i zarezerwowałam jednodniowy, zorganizowany wypad w te rejony.
Szukając miejscowego organizatora, trafiałam na inne, tematyczne wyjazd. Pośród nich, był ten śladami miejsc, w których kręcono wspomniany serial.
– No, ale o co chodzi z tym Outlanderem? Co w nim takiego, że ludzie oszaleli do tego stopnia, by odwiedzać miejsca z nim związane?
– pytanie, które towarzyszyło mi przez kilka dni.
Odpowiedzi nie musiałam szukać daleko. Wystarczyło, że odpaliłam pierwszy odcinek i przepadłam.
Przepadłam nie dlatego, że główny motyw serialu to romans, a główni bohaterowie mają podobne wartości do moich. Ale dlatego, że dzięki niemu, mogłam pojąć jak to, czego doświadczamy dziś, co widzimy, po czym stąpamy, jest efektem tego, co wydarzyło się setki lat temu.
I nawet nie chodzi mi tutaj o szczegóły relacji angielsko-szkockich (choć też), ale o pamięć zbiorową. I o to, że pewne zachowania, tendencje i skłonności, będą przekazywane z pokolenia na pokolenie. Chyba, że ktoś to zrozumie i przerwie cykl. Zupełnie tak, jak w przypadku traum.
Efekt Outlandera
Właściwie całe swoje zawodowe życie zastanawiałam się nad tym pewnym zjawiskiem. Dlaczego ludzie, „grając do tej samej bramki”, aka w jednym zespole, potrafią być tak perfidni i przebiegli. Dlaczego potrafią kłaść innym kłody pod nogi, kłamać, być podejrzliwym i wbijać nóż w plecy. I wierz mi, to nie tylko domena Polaków.
No cóż. To nic innego, jak pozostałości z czasów wojen i walk, gdzie tego typu zachowania decydowały o przetrwaniu. I to dosłownie. Zarówno serial, jak i prawdziwa historia Szkotów, doskonale to pokazują. Do tego wrócę jednak w dalszej części artykułu.
Zanim wyjechałam, zdążyłam z serialem dobrnąć do drugiej połowy pierwszego sezonu. Przekopałam internet w poszukiwaniu faktów historycznych, jednocześnie próbując zrozumieć co z czego się wzięło i dlaczego tak. A na koniec, już podczas wypadu w Highlands, znalezione informacje weryfikowałam ze szkocką przewodniczką.
Dzięki temu, że odważyłam się oglądać Outlandera, zupełnie inaczej patrzyłam i doświadczałam miejsc, które odwiedziłam w Szkocji. Czym innym jest wiedzieć i rozumieć coś na poziomie intelektualnym, a co innego jest czuć i rozumieć na poziomie ciała i świadomości. Czym innym jest połączenie kropek i poprzez poznawane historie i odwiedzanie miejsc, doświadczyć je na poziomie fizycznym.
Grassmarket – targowisko, czy miejsce publicznych egzekucji?
Szkocja, tak jak i inne rejony Wielkiej Brytanii, jest wręcz naszpikowana budynkami i miejscami o znaczeniu historycznym. Nawet tak surowe tereny jak Highlands, skrywają w sobie mroczne historie. Historie, które mrożą krew w żyłach. Historie, które wyciskają łzy i sprawiają, że serce drży, a dłonie to zaciskają się w pięści ze złości, to opadają z bezsilności.
Pierwszym takim miejscem jest Grassmarket. Położona w dolinie miasta, jedna z głównych arterii i miejsce targów, dobijania interesów oraz tawern, gospód i miejsc noclegowych.
I owszem takim miejscem było przez kilka stuleci. Oryginalne przeznaczenie tego miejsca jest widoczne nawet dziś. Klimatyczne puby, szerokie ulice i malownicze położone miejsce, skrywają jednak mroczne historie.
Grassmarekt było bowiem na przełomie 17 i 18w. miejscem publicznych egzekucji. Pomijając już powody, dla których wysyłano ludzi na stryczek, to właśnie tutaj, zmieciono z powierzchni ziemi dziesiątki ludzkich istnień. Ostatnią osobą jaka spotkał ten losy, był James Andrews w 1784r. Tą informację znajdziemy w pobliżu stryczka, wyrytą, a raczej wyłożoną na placu. Tak by pamiętać o tych, których spotkał niechlubny los. Ale też to, że ten trudny czas się skończył.
Jest jednak i jedna niezwykła historia związana z tym miejscem. To historia życia, czy też śmierci Margaret Dickson. Kobieta, która została stracona w tym miejscu, a która przeżyła swoją własną egzekucję. Żyła ona już później jako wolny człowiek przez kolejne 40 lat. Ze względów formalnych, męża poślubiła po raz drugi, kilka miesięcy po zajściu.
Mówi się, że w lokalu, tuż przy szubienicy, The Last Drop, skazańcy mieli pić swój ostatni napój przed śmiercią. The Last Drop funkcjonuje po dziś dzień.
Ja sama nie szukałam ukojenia pragnienia w tym miejscu. Czekało na mnie bowiem kolejne, z równie mroczoną historią – the Witche’s Well.
The Witche’s Well i czarownice palone na stosie
The Witche’s Well, to nieczynna mini fontanna znajdująca się na Wzgórzu Zamkowym, którą wykonał John Duncan w 1894 roku ku pamięci tych, którzy albo raczej które, zostały stracone/spalone na stosie za „uprawianie czarów”. Część ze skazanych faktycznie wykorzystywała swoje zdolności w niecnych celach. Jednak spora część była po prostu źle rozumiana i ze złem i spiskiem nie miała nic wspólnego. Polowanie na czarownice i palenia na stosie to ciężki temat, który zasługuje na głębszą analizę. Dlatego nie będę się o nim tutaj rozpisywać. Sceny, które mogą przybliżyć to, co prawdopodobnie miało miejsce podczas tego typu sądów, doskonale pokazuje jeden z odcinków pierwszego sezonu serialu Outlander.
Ale nawet nie oglądając filmu, nietrudno o ból serca. Wystarczy świadomość, że gdyby coś takiego miało miejsce w dzisiejszych czasach, to wielu geniuszy, czy osób wyróżniających się ze społeczeństwa, dziś by nie było.
Pomnik ofiar polowań na czarownice znajduje się w pobliżu miejsca, w którym dokonywano wspomnianych rzezi. Warto dodać, że ludzie pamiętają do dziś. Świadczy o tym choćby czuła notatka pozostawiona w tym miejscu przez rodzinę/przyjaciół, w rocznicę śmierci Geillis Duncan, powieszonej i spalonej za czary w 1591r.
Wydawałoby się, że zbyt wiele czasu minęło, że takie rzeczy już nie mają miejsca, że po co rozdrapywać stare rany. Ale czyżby? Historia pokazuje, że jeśli o niej nie pamiętamy, jeśli nic nie robimy by mierzyć się z konsekwencjami i wypleniać krzywdzące zachowania, stawiać granice, bronić wolności – to ona będzie się powtarzać.
Może Cię zainteresować: Pełny przewodnik po Edynburgu i jego atrakcjach.
Highlands – Glencoe i Trzy Siostry – miejsce masakry na klanie McDonald
To mnie prowadzi do kolejnego punktu – Glencoe w Highlands.
Glencoe i Trzy Siostry, to nie tylko zapierające dech w piersiach wzgórza, ale również dolina (Glen), w której w 1692r. rozegrały się wydarzenia mające być przestrogą tego, co może spotkać inne klany, jeśli nie podporządkują się angielskiemu królowi.
Co takiego się wydarzyło?
Anglicy pod pretekstem przeczekania zamieci śnieżnej, poprosili mieszkańców Glencoe od schronienie i gościnę. Ci się zgodzili, niczego nawet nie podejrzewając. Prawdziwym celem przybycia „czerwonych kurtek” było bowiem wymierzenie im kary, za rzekomą niesubordynację. Pewnej nocy, kiedy wszyscy spali, żołnierze armii angielskiej otworzyli ogień, w bezbronnych gospodarzy. Tym sposobem zginęło ok 38 osób. Ci, który udało się zbiec, zginęli z wychłodzenia w górach, w pobliżu Wzgórz Trzech Sióstr.
Relacje szkocko-angielskie
Trudno jest w kilku zdaniach podsumować zawiłości szkocko-angielskiej relacji.
Żeby jednak zrozumieć dlaczego Szkoci, nie akceptowali angielskiego króla, trzeba wiedzieć, że angielski król nie był prawowitym następcą tronu korony brytyjskiej. Prawowitym władcą był szkocki monarcha król Jakub VII ( w Anglii znany jako król Jakub II) i jego następcy z rodziny Stuartów. Podziały w relacjach angielsko-szkockich były jednak na tyle duże, że król w obawie o swoje życie, był zmuszony uciekać do Francji. Na trony brytyjski już nigdy nie powrócił.
Jakobici, bo tak nazywali się jego zwolennicy, przez kilkadziesiąt lat walczyli o przywrócenie prawowitego króla do władzy. Nie małe znaczenie miał tutaj fakt, że Szkoci przystępując do unii z Anglikami w 1707r., byli zmuszeni do rezygnacji z własnego parlamentu, co było (i być może nadal jest), odczuwane jako oddanie pełnej władzy i suwerenności nowo powstałemu parlamentowi, z siedzibą w Londynie.
Szkocki parlament został przywrócony w 1999, jednak niesmak i poczucie braku suwerenności nadal da się odczuć po obu stronach. Do tego stopnia, że nie znając historii, można pomyśleć, że Szkocja to angielskie państwo lenne.
Wracając jednak do 17/18w.
Czy masakra z Glencoe odniosła zamierzony skutek? Nie, wręcz przeciwnie. Nasiliła anty-angielskie nastroje i była bezpośrednią przyczyną krwawych powstań jakobickich. Najbrutalniejsze i najbardziej pamiętne miało miejsce w 1746r. pod Culloden, niedaleko Inverness. Spektakularna klęska, ale też silny opór Szkotów, sprawiła, że Anglicy poszli o krok dalej. Po wygranej wprowadzili bardzo surowe akty prawne, które miały za zadanie rozbroić Szkotów, zniszczyć ich system klanowy, kulturę, język i podporządkować angielskiej władzy. Nowo powstałe przepisy były bezwzględnie egzekwowane.
Podsumowanie
Akcja serialu Outlander osadzona jest właśnie w okresie zimnej i krwawej wojny domowej. Nie wszystkie wątki są w nim autentyczne, ale w bardzo ciekawy sposób pokazuje realia tamtych czasów. Autorka serii powieści, na podstawie których powstał serial, w bardzo zgrabny sposób nawiązuje zarówno do klanu McDonalds oraz do postaci Geillis Duncan, o których wspominałam wcześniej. Nawet pomimo tego, że prawdziwe wydarzenia ich dotyczące, miały miejsce w innych latach.
Dobrze zachowanych obiektów historycznych zarówno w Edynburgu, jak i całej Szkocji, nie brakuje. Jednak to te, bezpośrednio nawiązujące do przełomowych wydarzeń, wywarły na mnie największe wrażenie i pozostawiły trwały ślad. Zupełnie tak, jakby mnie w jakiś sposób dotyczyły.
Jeśli zatem zastanawiasz się co warto zobaczyć w Szkocji w krótkim czasie, to te miejsca będą świetnym wyborem. Nie byłyby one jednak tak wyjątkowe, gdyby nie serial. Polecam zatem obejrzeć choćby kilka pierwszych odcinków. Gwarantuję, że wtedy Szkocja i podróż po niej, będzie miała inny wymiar.
Dzień dobry,
miło się czyta, Jestem w Szkocji od wielu lat, napisałem kilka artykułów do Angory dotyczących Szkocji, jeśli jest Pani zainteresowana, zapraszam na mojego bloga:
https://www.decmarko.com/publikacje/przewrocilo-sie-niech-lezy/
https://www.decmarko.com/publikacje/edynburg-ludzie-i-demony/
Dzień dobry Panie Marku,
Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz. To bardzo miłe 🙂 Dziękuję również za linki. Chętnie zapoznam się bliżej z blogiem, bo lubię historie pisane w ten sposób 🙂
A więc zapraszam na bloga.
Jest tam tam także wpis Zaduszki, o jednym z polskich cmentarzy w Edynburgu, oraz relacja z odsłonięcia pomnika misia Wojtka. Byłem zaproszony przez panią Ort, autorkę książki o Wojtku na jej farmę, gdzie Wojtek żył po wojnie zanim skończył w edynburskim zoo. Mam mnóstwo zdjęć, muszę tylko znaleźć chwilkę czasu, żeby to opisać na blogu.
Bardzo się cieszę i zapraszam.
Jutro lecę do Polski!
Pozdrawiam serdecznie!
Świetnie! Poszukam w takim razie 🙂
A ja z kolei zapraszam na moje Social Media, żeby pozostać w kontakcie 🙂
https://www.facebook.com/BridgetTravelCountryGirlTravels
https://www.instagram.com/bridgettravel/
Świetny wpis! Gratuluję! Zapraszam też do facebookowej grupy polskich fanów Outlandera: „Outlander Poland / Diana Gabaldon”
Hej Dominika,
Bardzo dziękuję i chętnie zajrzę. Nie wiedziałam, że taka grupa istnieje 😀