We wcześniejszym artykule podałam ci powody, dla których nie powinnaś jechać na Kubę. Ostrzegałam cię też co może cię tam spotkać. Jeśli jeszcze się nie zniechęciłaś, to dobrze. To znak, że jakkolwiek by nie było, Ty i tak chcesz tam pojechać i zwiedzić kraj niemal owiany legendą. Kraj, z którego niektórzy wracają szczerze niezadowoleni, podczas gdy niektórzy już nie mogą się doczekać kiedy tam wrócą. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Co więc jest w Kubie takiego fascynującego, że nawet te „nieścisłości”, o których Ci wspomniałam nie są aż tak istotne? Dlaczego postanawiasz, że przyjmujesz je na klatę i idziesz dalej? Dlaczego wszelkie niewygody bledną przy tym jakich wrażeń dostarcza ci przebywanie na wyspie? O co chodzi?
Trudno będzie zmieścić się w 3 punktach by odpowiedzieć na powyższe pytania. Postaram się jednak sprostać temu zadaniu. Poniżej znajdziesz 3 powody dlaczego powinnaś pojechać na Kubę. Powody, które są dla mnie najistotniejsze.
1. Proste życie i relacje z innymi ludźmi
W dzisiejszej erze cyfryzacji często zapominamy co jest w życiu najważniejsze. Wciąż gonimy próbując złapać kolejne sroki za ogon. Biegniemy, pędzimy i wciąż nie możemy nadążyć.
Często siedzimy z nosami wlepionymi w monitor komputera lub telefonu i czasem nawet nie zauważamy jaka pogoda za oknem. Albo, że ten sąsiad z góry to całkiem przyjemny człowiek. Nie wiemy tego, bo nigdy nie zamieniliśmy z nim ani słowa.
Pamiętasz kiedy ostatni raz byłaś na spacerze w lesie albo wspinałaś się po górach? No właśnie, tak dawno to było. Mam wrażenie, że tracimy tożsamość. Zamykamy się w czterech ścianach i udajemy, że kogoś znamy, bo wiemy co go wczoraj spotkało, tylko dlatego, że napisała np. na fejsie. To bzdura… Owszem, media społecznościowe są dobrym narzędziem do utrzymania kontaktu, ale nie powinny nam zastępować spotkań na żywo. Nie piszę tego żeby cię skarcić. Sama popełniłam i nadal popełniam wiele z tych błędów. Jednakże pobyt na Kubie pozwolił mi zobaczyć, że życie wcale nie musi być takie skomplikowane.
Życie jest znacznie prostsze. Owszem, każdy ma swoje zmartwienia i Kubańczykom też ich nie brakuje. Nieraz nie mają co do garnka włożyć. Jednakże odniosłam wrażenie, że znaleźli oni sposób jak sobie z nimi radzić. A są nimi relacje między ludzkie.
Potrafisz sobie wyobrazić, że znasz kogoś na drugim końcu kraju i wiesz, że możesz polecić jego usługi z czystym sumieniem? Tak właśnie działa „sieć kontaktów” na Kubie. U nas ten termin źle się kojarzy, często odnosi się do nieczystej gry. Wcale tak być nie musi. Jak każde narzędzie, tak i tu zależy jak go wykorzystasz. Widziałam też sąsiadów przychodzących z drugiego końca ulicy do moich gospodarzy po to, żeby zamienić dwa słowa. Często też działa zasada: „Ty mi pomogłaś i ja Tobie pomogę i na odwrót.” Może brzmi to trochę interesownie, ale wcale takie nie musi być. Czy nie jest dobrze mieć znajomych, o których wiesz, że możesz na nich liczyć? I czy ty nie chciałabyś im pomóc?
Odniosłam wrażenie, że tam ludzie żyją bardziej na zewnątrz. Siadają w parku albo przed domem i grają w domino, rozmawiają, dzielą się tym co mają. Nawet przyjezdny nie musi się czuć wcale tak obco. Może liczyć na uśmiech i dobre słowo. Większość gospodarzy jest też bardzo uczynna. Zamówi dla ciebie dobrą taksówkę w dobrej cenie, poradzi czego i kogo unikać. Mimo, że spotkasz wielu naciągaczy, na których musisz uważać, to jednak jest też wielu, na których możesz liczyć. Nawet jeśli oni nic na tym nie zyskają. Wiele razy mnie zaskakiwali i wychodzili naprzeciw moim potrzebom.
Dawno nie spotkałam tak wielu ludzi, którzy byliby zainteresowani moją osobą, tylko dlatego, że zobaczyli mnie na ulicy. Tak, częściowo na pewno dla tego, że się wyróżniałam. Część pewnie chciała coś ugrać dla siebie. Ale byli i tacy, którzy chcieli się czegoś o mnie dowiedzieć, opowiedzieć swoją historię. Może jestem naiwna wierząc w to, możliwe, że było i drugie dno, nie wiem. Ale wiem i wierzę, że ludzie z natury są dobrzy i nie chcą krzywdzić innych. Stosuję się jednak do zasady ograniczonego zaufania. Kontakt z Kubańczykami, to też świetna terapia na nieśmiałość i problemy z przełamywaniem pierwszych lodów, w kontaktach z obcymi. Podsumowując, nie mają wiele, ale wiele dać potrafią.
2. Przyroda i jej piękno
Jakże było miło iść ścieżką, która ledwo była dotknięta ludzką ręką. Mimo, że lubię porządek i dobrze zorganizowane miejsca, to lubię też pewną dozę nieznanego, dzikiego. Miejsca gdzie mogę pooddychać świeżym powietrzem, cieszyć się ciszą i spokojem otaczającej mnie przyrody. I nawet te rozwalające się płoty przy gospodarstwach, czy nieporządek, miały swój urok. Najważniejsze żebyśmy mieli w głowach poukładane, przyroda, jeśli zostawimy ją w spokoju, sama o siebie zadba, nie potrzebuje naszej pomocy. Tak, pewne udogodnienia i zabezpieczenia są ważne, ale kiedy masz głowę na karku i coś bezpośrednio nie zagraża twojemu życiu czy zdrowiu, to nie wszystko musi być idealne.
Gdybym tak mogła więcej czasu spędzić w Kubańskich górach, na wsi i jeszcze raz zanurzyć się pod wodą by podziwiać przepiękną rafę koralową. Gdybym tak mogła spędzić troszkę więcej czasu na przepięknych białych plażach z tak delikatnym piaskiem, że zastanawiasz się po czym stąpasz. Krajobrazy i zachody słońca nie malowane ludzką ręką. I te bajeczne kolory, których żadne zdjęcie nie odda. Wiele bym dała żeby móc jeszcze raz pospacerować uliczkami, które pamiętają czasy kilku pokoleń wstecz. Ach, można się rozmarzyć…i aż chce się wrócić jeszcze raz i kolejny i kolejny.
3. Rum, salsa i …totalny chillout.
Z tym na pewno kojarzysz Kubę, prawda? Ja też! No bo przecież nie ma lepszego mochito czy cuba libre niż te kubańskie. Jeśli dodasz do tego odpowiednią scenerię, jak np. ulubiony bar papy Hamingwaya (kiedy nie jest oblegany) lub też rajską plażę, to czego można jeszcze chcieć? Ach no tak, salsy i kubańskich rytmów przecież. Rytmów, które przyprawią o zawrót głowy i sprawią, że będziesz tańczyć nawet na plaży o zachodzie słońca.
Próbowałaś canchanchary? Jeśli nie, to koniecznie odwiedź knajpę o tej samej nazwie w samym sercu Trynidadu. Ach Trynidad! <3 Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i zawsze będę każdego namawiać żeby tam pojechał. To jest miejsce, którego nie możesz przegapić. Miasto z kolonialnymi budynkami pamiętającymi XVI w. i brukowane uliczki wraz z muzyką na niemal każdym ich rogu, są chyba nie do pobicia.
Jeśli zatrzymasz się w jednym z kurortów np. w Cayo Coco, to jestem pewna, że możesz liczyć na wieczorne show, które w niczym nie ustępuje tym najbardziej popularnym i znanym. Nie zapomnij też napić się kubańskiej kawy i spróbować miodu kawowego. Jeśli chcesz, możesz je kupić na miejscu i delektować się nimi w domu, już po powrocie. Czy ja wspominałam coś o soczystych owocach, o wyrazistym smaku i najlepszych na świecie śniadaniach (przynajmniej w mojej opinii)? No i te świeżo wyciskane soki każdego poranka i czasem też na przywitanie u nowego gospodarza. Co ja bym dała za jeszcze jednego homara czy tapas z Taberna La Botija. Rozmarzyłam się i zaczęłam tęsknić…
Podróżując po Kubie odniesiesz wrażenie, że czas zatrzymał się tam wiele lat temu. Trudno mu się oprzeć kiedy co rusz, widzisz zabytkowe samochody „szusujące” po ulicach miast i wsi.
Tam wszystko toczy się jakby wolniej. Wrzuć telefon do plecaka (jeśli nie potrzebujesz nawigacji), nie szukaj połączenia z internetem, zwolnij i chłoń otaczający cię świat. Usiądź na progu domu zatrzymaj się na rogu ulicy i obserwuj toczące się życie. Tam nikt się nie spieszy, nikt nikogo nie popędza. Nawet kiedy kucharz uwija się w kuchni i pot leje mu się z czoła, nie zobaczysz na jego twarzy oznak stresu. Czas płynie jakby inaczej, wolniej. Spróbuj i Ty zwolnić. Przestań stresować się że stoisz w kolejce i czekasz,i tak jej nie przyspieszysz. Spróbuj w tym chaosie znaleźć porządek. Jeśli jesteś cierpliwa i dociekliwa, to zobaczysz, że Kuba ma też drugie dno, drugą twarz. Czy przyjemniejszą niż tą, którą próbuje sprzedać turystom, to już musisz sama ocenić.
Dziękuję, że jesteś i razem ze mną wracasz wspomnieniami do moich przygód. Mam nadzieję, że znalazłaś tutaj to, czego szukałaś. Jeśli chcesz więcej, napisz mi proszę w komentarzu tutaj na dole lub na fejsie. A jeszcze lepiej to zapisz się do Newslettera, żeby nie przegapić kolejnych porcji.
Bridget Travel Newsletter
Bardzo ciekawy post! Właśnie przymierzamy się do zaplanowania wycieczki na Kubę lub do Meksyku w następnym roku. Strasznie nas zachęciłaś do wyboru Kuby:) Dzięki zapisujemy się jako sub!
Super, cieszę się, że mogłam pomóc 😉 Kuba jest takim krajem, który rodzi sprzeczne uczucia. Jedni ją kochają (tak jak ja), inni zaś nienawidzą. Taki jej urok 😉
Comments are closed.